Ogłoszenia parafialne

;u;

2016-10-30

sobota, 28 maja 2016

| DRRR oneshot - Stay |

Yo ;w; Po namyśle jednak usunęłam poprzedni wpis. Był...uh.
Zastępuję go tym nonsensem :D Dla odmiany nie jest to dramat!
Niewiarygodne.
Tekst napisałam rok temu i udostępniłam go na swoim starym blogu, który zawiesiłam i zablokowałam na rzecz tego. Dziś odkopałam ten tekst i stwierdziłam, że fajnie byłoby napisać go jeszcze raz i porównać sobie jak zmienił się mój styl. Przyznam, że zmiany są dość duże, ale bezsens pozostawiłam <3 No ale ej, czasami takie suchary są potrzebne nie?

Smacznego~! <3




Lazurowy nieboskłon przepasany brzoskwiniowymi smugami chmur leniwie sunących nad budzącym się miastem w swojej wędrówce do nikąd.
Promienie słońca malujące mleczne plamy na pomarańczowo i różowo, ptaki ścigające się między drapaczami chmur budzącego się z drzemki Ikebukuro.
Delikatny wiatr śmigający między budynkami, wznoszący w górę włosy przechodniów i drobne śmieci.
Miasto budzi się do życia a razem z nim dwa potwory leżące ramię w ramię w jednym legowisku.

Powietrze w pokoju bestii o topazowych oczach przesiąknięte jest do cna smrodem palonego tytoniu i męskiego potu, całość zagęszcza poranna duchota i dodatkowa morda zasysająca tlen. Taka mieszanka każdego postawiłaby na nogi, nawet tak namiętnego palacza o wyżartych płucach jak Shizuo.
Słońce wpadające przez niezasłonięte poprzedniej nocy okno ukierunkowuje swoje rażące promienie nienawiści prosto na zmęczoną twarz blondyna.
Skurwysyństwo matki natury nie zna granic, nie wie co to hamulce i nie zna pojęcia "wypoczynek". Sen jest dla słabych a Heiwajima to w końcu duży i silny chłopak, nie?

Bestia syczy przez zaciśnięte zęby, uchyla przekrwione oczy, ale zaraz ponownie je zamyka i przykrywa paskudnie wykrzywioną w grymasie irytacji facjatę swoją wielką łapą. I chwała mu za to, jeszcze słońce wystraszy.
Kiedy jeden z potworów przeżywa katusze związane z powrotem do świadomości ten drugi śpi w najlepsze nic nie robiąc sobie z wysiłków płonącej kuli ognia, które zdają się narastać z sekundy na sekundę zupełnie jak i niezadowolone jęki czy stęknięcia gospodarza.
Leżąc tyłem do okna pochrapuje rytmicznie wylewając na białą poduszkę swoją toksyczną ślinę i impertynencko świeci gołym bladym dupskiem odbijając promyki niczym księżyc w pełni.

Były barman zerka na swoje lewo przez palce zupełnie jakby oglądał jakiś głupi horror a widząc iluminujące półksiężyce leżące od niego na wyciągnięcie ręki wykrzywia usta w coś co miało z założenia być uśmiechem. Chyba.
- Będzie mi tu gnida bezczelnie świecić - burczy do siebie wystawiając dłoń w stronę szafki nocnej, w którą przygrzmocił ot tak przy okazji. Warkot, zduszone przekleństwo i próba sięgnięcia okularów przeciwsłonecznych, która wygląda raczej jakby jego dłoń przekształciła się w wyrzuconą na brzeg rybę, która podrygując agonialnie usiłuje wrócić do domu. No bo po co obrócić się na drugi bok skoro można sięgnąć po okulary okazjonalnie odgrywając teatrzyk?

Po jakiś dwóch minutach stękania i uderzania o szafkę jak wariat, tleniony w końcu zlokalizował swój cel i szybko umiejscowił okulary z niebieskimi szkłami na swoim nosie.
Uśmiecha się dumny z siebie ociągając jedną rękę za głowę.
Życie jest piękne.
- Skończyłeś już Shizuś? - stęka informator, który o zgrozo musiał widzieć całe to śmieszne wystąpienie.
- Ta. Co to za ton i mina? - pyta przyszły zdobywca Oskara kiedy do jego mózgu dociera obrazek pofarbowanego na niebiesko skapciałego Orihary.
- Skądże. Te dźwięki zarzynanej świni, które z siebie wydajesz działają na mnie lepiej niż kołysanka  ty moja zdolna amebo.
- Morda. Powtarzasz się.
- Tak samo jak ty swoją poranną patologie. Wszystko wszystkim Shizuś, ale uszanuj proszę to, ze muszę się wyspać, aby -
- I tak już nie urośniesz mendo - przerywa mu i znowu wystawia łapę w stronę szafki nocnej, która gdyby tylko mogła to pewnie już dawno by uciekła.

Brunet wywraca oczami kiedy drugi akt spektaklu "ryba z wody" wraca na ekrany.
- Ani mi się waż sięgać po to śmierdzące ścierwo, jak masz tyle siły to otwórz okno. Duszno tu jest.
- Skoro jest opcja, że się udusisz to nie będę nic otwierać
- Cały pokój śmierdzi Twoimi fajkami.
- Nie cały tylko w jednej trzeciej. Reszta śmierdzi tobą i twoją spoconą dupą.
- Spoconą? - oburza się brunet z wrażenia, aż obracając się na plecy - wczoraj mówiłeś o niej co innego - mówi poruszając sugestywnie brwiami.
- To było wczoraj, miałem kryzys egzystencjalny. W ogóle gdzie są te jebane papierosy?! - warczy wbijając w bogu winną szafkę złowrogie, złowieszcze i wszystko co zło spojrzenie
- A no tak zapomniałem. Wyrzuciłem je. Zakłócały feng shui - ćwierka Orihara machając nogami w powietrzu. Od razu wrócił mu dobry humor
- Zaraz nauczę cię latać Izaaayaaa- warczy przeciągając imię bruneta w typowy dla siebie sposób, ale nie rusza się nawet o centymetr, lenistwo jest silniejsze niż żądza krwi i nikotyny.

Po tym zapadła cisza zakłócana jedynie przez krzyki miasta dochodzące zza wciąż zamkniętego okna oraz szuranie pościeli kiedy informator zaczął się wiercić by w końcu wleźć na klatkę piersiową tlenionego.

 - Zrób śniadanie - zażądał władczym tonem co wywołało salwę śmiechu tego drugiego.
- O Boże - zaśmiał się wycierając łezkę - ostrzegaj mnie kiedy będziesz miał zamiar powiedzieć coś głupiego, prawie dostałem wylewu.
- To dla twojego zdrowia. Gotowanie podobno uspokaja. Zrób mi jajecznicę.
- Gdybyś nie dzielił się ze mną swoimi głupimi myślami byłbym oazą spokoju - mruczy blondyn patrząc na kurdupla z lekkim uśmiechem. Nie żeby ta rozmowa sprawiała mu przyjemność.
- Ja też Cię kocham - mruczy śpiewnie ten drugi zdejmując złotookiemu okulary z nosa by następnie przyozdobić nimi swój własny.
- Oddawaj okulary mendo! – bestia wyciągnęła łapę chcąc złapać informatora, ale ten w porę się odsuwa i zeskakuje z łóżka z gracją baletnicy.
- Najpierw mnie złap~! – zawołał wybiegając z pokoju z szeroko rozstawionymi rękoma jakby był pieprzonym samolotem.
- Zasłoń pół rzyty  paskudo! – wydarł się blondyn, ale tego wszechwiedzący golas już nie usłyszał, nie chciał słyszeć, albo zignorował.

Blondyn wzdycha cierpieńczo podnosząc wyczerpane ciało do siadu, że też to on musiał odwalać całą robotę, Izaya potrafił jedynie uciekać a potem leżeć i jęczeć. I gdzie tu sprawiedliwość? W dupie psia mać.
Już on mu zrobi taką jajecznice, że gnojek popamięta ją do końca swojego zasranego życia.
Po kilku minutach motywowania się blondyn wstał i ociężałym krokiem ruszył w kierunku, w którym odleciał Izaya. Nie chciał, ale musiał z tym czubkiem nigdy nie było nic wiadomo, mógł wylecieć tak na klatkę i pokazać się sąsiadom i co w tedy? Kto by pomyślał, że bestia będzie musiała pilnować Boga..

W chwili, kiedy Shizuo powolnym krokiem wszedł do kuchni Izaya kucał przy lodówce grzebiąc w niej zawzięcie jakby miał znaleźć w niej odpowiedzi na wszystkie dręczące go pytania.
- Nie boisz się, że sobie odmrozisz? – spytał były barman opierając się o blat kuchenny.
- Nie masz nic do jedzenia.
- A no nie.
- Samo mleko...
- Nie waż się go dotykać - pogroził mu palcem już gotowy do walki.
Brunet wyprostował się zamykając lodówkę.
- W takim razie idę do domu
Bestia milczała w zamyśleniu maltretując łyżeczkę, którą wyjął z pustego opakowania po jogurcie
Orihara uśmiechną się chytrze i przybliżył się do blondyna.
- Wiesz Shizu-chan chciałbym Cię kiedyś zobaczyć z trzydniowym zarostem – wymruczał gładząc policzek wyższego pokryty krótkimi sztywnymi włoskami – Wyglądałbyś prawie jak neandertalczyk. Farbowany w dodatku.
- Przynajmniej mam zarost a nie dziewiczy wąsik
- …Hmpf! – brunet obrócił się na pięcie i wrócił do sypialni odprowadzony przez Shizuo jedynie wzrokiem
Kilka minut później Izaya wyszedł z pokoju już całkowicie ubrany i z okularami mężczyzny na nosie.
- Spotkamy się później Shizu-chan, bądź grzeczny i nie sikaj na dywan...albo sikaj to dwój dom– rzuca przez ramie idąc do drzwi, ale blondyn milczy wciąż wpatrując się w odbijający się na łyżeczce obraz jego twarzy. Wygląda jak gówno.
Informator wzdycha bezgłośnie otwierając drzwi, ale wtedy bestia przypomniała sobie jak się mówi, odłożyła łyżeczkę i wzięła głęboki wdech gotowa do wyplucia kołatających się po głowie od dłuższego czasu myśli. Tak, myślał nad tym już od kilku tygodni, to nie manga
Shōjo-ai.
- Hej gnido…-obrócił się przodem do niego przybierając zdeterminowany wyraz twarzy.
- Tak Shizu-chan? Chcesz żebym jeszcze dzisiaj wpadł~? Tylko jeśli zrobisz zaku-
- Zostań w Ikebukuro.

2 komentarze:

  1. Powiem tak
    Powtarzam się, wiem, ale
    UWIELBIAM TWÓJ STYL. JEST TAKI... PRO. To dobre określenie. Z kolei ta Shizaya jest totalnie... Wiesz co, ciężko znaleźć odpowiednie słowa. Ciężko, bo żadne nie wydają się na tyle adekwatne, żeby przekazać Ci, jak bardzo mi się podobało. Oto jak prymitywność samczych popędów przybrać w Twój wykwintny, jedyny w swoim rodzaju styl. Otrzymujemy jaskiniowca w sukni wieczorowej Gucciego. Niekonwencjonalnie, obcesowo (niczym sam Shizuś tutaj), po prostu cudo no! ♥

    Niektóre odzywki sprawiały, że wybuchałam śmiechem. Np. "dwa potwory leżące ramię w ramię w jednym legowisku" - wyobraziłam sobie tych jaskiniowców, Jezu... Shizuo zaciąga Izayę za kudły do środka i bierze co mu się należy. I te porównania do księżyca, piękne~...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
      DZIĘKUJĘ :D Twoje komentarze zawsze przyprawiają mnie o uśmiech, ale tym razem przeszłaś samą siebie Manami ;w; Aż się ciepło na sercu robi, miło, że komuś jednak podobają się moje weselsze teksty :3

      Usuń

Czytasz = Komentujesz = Motywujesz ♡