Ogłoszenia parafialne

;u;

2016-10-30

wtorek, 19 stycznia 2016

| DRRR: miniatura - Abyss |

Witam.
Na samym początku chcę przeprosić za tą tygodniową nieobecność, nie miałam pomysłu i czasu, a stwierdziłam, że nie warto robić nic na siłę, choć i tego tekstu nie jestem pewna, cholernie nie pewna.
Po drugie: wiem, że lubicie te miniaturki i bardzo mnie to cieszy, ale wiem także, że co za dużo to nie zdrowo, dlatego ta jest czymś w rodzaju zakończenia serii...tak serii, sama dopiero teraz zauważyłam, że Nikt, Sen i Koszmar wraz z tą miniaturą w takiej właśnie kolejności łączą się w jedno. Brawo ja, przez przypadek napisałam mini-serię *bije sobie brawa*
Mam nadzieję, że nie macie jeszcze dość tych miniatur i przeżyjecie jeszcze tą jedną, już biorę się do pracy nad niespodzianką i rozdziałem, oczywiście jeśli jednak będziecie chciały ten krwawy kogiel - mogiel, to będzie nadal się pojawiał :3.


Zapraszam do czytania i wyrażania swojej opinii~

Bohater: Roppi




Nieprzenikniony mrok, ciasnota, ciężkie powietrze i zapach wilgotnej ziemi okalają mnie szczelnie, trzymając czule, ale i stanowczo w swoich zimnych objęciach.
Wiszę samotnie po środku abyssu,trzymając się cienkiej jak włos żyłki świadomości, odgrodzony od świata i rzeczywistości gdzie nikt nie przyjdzie mi z pomocą, gdzie nikt nie chwyci za rękę w ostatnich chwilach.
 Sześć ścian trzymające nieruchome ciało skrzypi pod naporem brunatnej gleby, ktoś oddycha ciężko, nierówno, w oddali słychać maniakalny śmiech, drapanie, wrzask pełen desperacji.
To ja, to tylko ja.
Skostniałe palce błądzą po drewnianych deskach szukając ratunku, ale znajdują jedynie drzazgi wbijające się pod paznokcie.
Robale żują martwą skórę, włażą do środka, a ja czuję je dokładnie, każdego po kolei, jak gryzie, wije się.
A gdzie jesteś Ty?
Kończy się powietrze, wizja rozmazuje się a oczy zapadają w głąb czaszki.
Nie mogę się ruszyć.
 Przez fioletowe żyły ciągną się korzenie i łodygi, rozłożyste kwiaty przebijają drżące dłonie, kwitnąc w deszczu kwaśnych łez, czuję delikatne płatki muskające moją twarz. Dlaczego płaczę? Czy to przez samotność? A może ból? Czyż nie tego właśnie chciałem?
Tracę zmysły, poczucie czasu i cielesności.
Dlaczego wciąż oddycham?
Obumarłe mięso odkleja się od kości pozostawiając ziejące odorem wyrwy, w które wpełza nowe życie, krwawię, gniję.
Rodzę się od nowa.
Bez Ciebie.
Gdzieś głęboko pod skórą coś kiełkuje rozsadzając, miażdżąc, niszcząc co stare zastępując je nowym, pnąc się w górę rozsadza gardło, przebija krtań, odbiera głos.
Nie mogę, nie mogę już dłużej.
Przepraszam. Nie żałuję.
Moje płuca wypełnia siatka kłączy, na których rozkwitają drobne pąki, żerujące na rozkładającej się tkance.
Zatracam się, odpływam.
Już dobrze.
Narodziłem się na nowo pozostawiając troski za sobą.
Już dobrze, już nie cierpię.

3 komentarze:

  1. Urzekła mnie, jak i poprzedniczki. Sam pomysł jest moim zdaniem oryginalny. Zwykle przy tworach tego typu ludzie skupiają się na rozterkach egzystencjalnych pogłębionych o ewentualną śmierć bohatera, a ty poszłaś dalej ukazując wizję tego, co dzieje się po domniemanym końcu oraz to jak Roppi cierpi, nie mogąc cofnąć swoich decyzji i widząc świat wokół siebie bez możliwości dotknięcia go. Wbrew pozorom nie widzę tego, jako coś na wskroś przygnębiającego, chociaż po części tak jest również. Odbieram to jako swego rodzaju pocieszenie. Okraszony pesymityzmem przekaz tego, że rozwiązania mające rozwiązać problem są również w stanie go pogłębić. Wiedza nasza nie jest zaawansowana na tyle, abyśmy byli w stanie określić co nastąpi, po przekroczeniu pewnej granicy. Niezaprzeczalnie atutem twoich prac jest wyczuwalna szczerość i prawdziwość tego, co prezentujesz czytelnikom. Znikam już zatem w oparach mgły.
    Bywaj.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ohayo.. Ciebie dawno tu nie było, jak również mnie, a skoro ty jesteś, ja również muszę być. Tak, więc witam ciebie, po tak długiej nieobecności. (Piszę to, gdyż mój żołądek przez chwilę się nade mną zlitował - ten komentarz to i tak wiele jak na osobę chorą, nie uważasz?) Ale przejdźmy do rzeczy.. W sumie nie potrafię ubrać tego o czym aktualnie myślę, w słowa, ale postaram się napisać to dość zrozumiale. Mimo tych dziwnych uczuć jakie wywołują u mnie opowieści typu - pogrzebali go, ale nie umarł - rodzą się również te dobre, zapierające dech w piersiach, budzące do życia myśl: "Co będzie dalej", a w połączeniu z twoim stylem pisania, z twoimi opisami i wszystkimi zawartymi w tym jednym, krótkim dziele uczuciami, czytanie sprawia mi wręcz chorą satysfakcję, a nawet trochę strach. (Lubi wczuwać się w rolę głównego bohatera) Choroba zdecydowanie mi nie służy.. Jednym słowem "idealne" jak zawsze zresztą. Oczy mnie bolą, więc bez dłuższego plątania się bez sensu - przepraszam za wszelkie błędy zawarte w tym komentarzy, pozdrawiam cię serdecznie, ślę ci wenę, czas i chęci do dalszego pisania < gdyż wiem jak z tym krucho > no i oczywiście czekam na niespodziankę i rozdział..

    Ps. Mi tam nie przeszkadza ciągłe czytanie miniaturek.. Przynajmniej mam co czytać w tych (nie oszukujmy się) sporych odstępach czasu pomiędzy jednak rozdziałem, a drugim.

    OdpowiedzUsuń
  3. Konbanwa. Mhm, jak zwykle jestem na końcu, ale to nic. Lepiej późno niż wcale.
    A więc...To było naprawdę urzekające i dające do myślenia. Pokazuje co jest po tym, kiedy następuje koniec. Zmusza do rozmyśleń na temat ludzkiej egzystencji. Ukazuje to co przeżywa bohater, jak bardzo boli go utrzymująca się świadomość i samotność. Mimo iż (niby) pragnął być sam, boli go to, że nie ma przy nim bliskiej mu osoby. Tej, która bez względu na wszystko powinna być przy nim i łapać go gdy ten postanowi poddać się i upaść. Brakuje mu tej silnej podpory fizycznej jak i umysłowej. Opisy jak zwykle były cudowne, a Aiko zgłasza się na korki!
    Co tu dużo mówić..(właściwie mogłabym wiele, ale nie chcę Cię zanudzać, Black-san..^^")
    Krótko rzecz ujmując to było coś i pozostawiło po sobie mini niedosyt. Piękne!

    OdpowiedzUsuń

Czytasz = Komentujesz = Motywujesz ♡