Ogłoszenia parafialne

;u;

2016-10-30

piątek, 23 października 2015

| No.6 oneshot: Rocznica |

Witam~!
Obiecałam wam dwie notki w zeszłym tygodniu, a ledwo wyrobiłam się żeby dać chociażby jedną w tym~! Chujowa organizacja tak bardzo :'D Przepraszam was za to, ale jednocześnie dziękuję za głosy w ankiecie i oczywiście za wszystkie kochane komentarze pod poprzednią miniaturką~! Powiem wam szczerze, że nie spodziewałam się tak miłych opinii :3 Dziękuję.
A teraz co do shota. Czy mi się podoba?
Fuck no. Planowałam angsta, a wyszło to...bywa, ale i tak nie jestem zadowolona, mniej więcej w połowie robi się dziwnie...no i oszczędziłam sobie jedną scenkę, na którą chyba wszyscy czekają...cóóóż....dajcie znać, czy chcecie osobą notkę o tym ;3;
Zapraszam~



Tego dnia z nieba wyjątkowo jak na tę porę roku lało się złote światło jesiennego słońca, ogrzewające twarz i posowiałe wszechobecną szarością myśli.
Beżowe chmury leniwie spacerowały po błękicie wykręcając się w fantazyjne pozy. To zabawne, ale kiedy byłem mały wydawało mi, się że chmury podążają za mną, że śledzą każdy mój krok i nigdy mnie nie opuszczą, Nie jestem w stanie opisać rozczarowania jakie czułem kiedy mama wyjaśniła mi,  że one wcale nie idą tam gdzie ja, one tylko obserwują mnie z daleko. Cóż, nie tyko one tak robią, co? Szczury też są w tym niezłe.
Lekkie powietrze  było jak lek na skurczoną przez ciągły stres klatkę piersiową, każdy wdech smakował słodko zmuszając poobgryzane z nerwów wargi do uśmiechu.
Blado-żółte liście spadały z kolorowych drzew tworząc barwny, gęsty dywan szeleszczący pod podeszwami ciężkich butów.
Z pozoru łagodny, ale i ostry wiatr przewiewał mój płaszcz i sweter delikatnie klując w suchą skórę, ale było to przyjemne, inne, życiodajne. Melancholijne.
Tego dnia wszystko było takie jak zwykle, normalne i bez szaleństw. Wróciłem z uczelni i zabrałem się za pomaganie mamie w przygotowywaniu obiadu.
Śmialiśmy się, rozmawialiśmy i wspominaliśmy, z czym przyszło nam się zmierzyć podczas kilku ostatnich lat, jak trudno było odzyskać spokój, dach nad głową i przywrócić życie do normy.
Tego dnia mijały trzy lata od naszego ostatniego spotkania.
Tego dnia tak jak co roku, zostawiłem otwarte okno, ot tak z przyzwyczajenia, nie z nadziei, ją straciłem już dawno temu nie jestem, aż takim naiwniakiem, wydoroślałem.

Wieczorem  runął deszcz a okolica skryła się w zimnej czerni, przepasanej na horyzoncie granatowymi pasami wciąż oświetlanymi ostatnimi promieniami zachodzącego słońca majaczącego w oddali jako pomarańczowa rozlana nieregularnie plama .
Do mojego pokoju szybko wdarł się orzeźwiający zapach, a w uszach zaszumiał odgłos uderzających o wszystko na swojej drodze kropel deszczu.
Byłem w trakcie czytania ostatniego rozdziału "Hamleta" kiedy mrok przeciął jasny blask a cisza upadła pod naporem potężnego grzmotu, brzmiącego jak burczenie brzucha jakiegoś ogromnego zwierza. Chwilę po tym lampka oświetlające drobny druk i moje notatki zapisane w każdym możliwym miejscu, zgasła oślepiając mnie.
Poczułem jak włoski na karku stają mi dęba, a palce mimowolnie zaciskają się na okładce podniszczonej książki.
Wszechświat drwi sobie ze mnie, mam do napisania wypracowanie z terminem na wczoraj, ale nie! Musi być przerwa w dostawie prądu, a było tak miło!
Odłożyłem książkę i z sfrustrowanym odgłosem wydobywającym się spomiędzy zaciśniętych w kreskę warg podniosłem się do pionu. Tak łatwo się nie poddam, o nie!
Owinąłem się szczelnie w koc i szurając kapciami po wytartej podłodze wyruszyłem na poszukiwania świeczki, albo najlepiej od razu dziesięciu.
Wyszedłem z mojego pokoju i przechodząc przez wąski korytarz wszedłem do niewielkiego salonu wyposażonego jedynie w kanapę, stół, komodę i telewizor wiszący na ścianie. Marnie, ale porównując to do panującego standardu żyliśmy z mamą jak arystokraci, Po upadku No.6 wszystko wywróciło się do góry nogami i jakoś nadal nie może stanąć na ziemi.
Podszedłem do stojącej pod oknem komody i po omacku zacząłem przeszukiwać jej spowite w mroku sekrety. Ale nic.
Prychałem i fukałem pod nosem przetrząsając kolejne i kolejne szuflady pełne leków, starych baterii i innych pierdół, które definitywnie nie były upragnionymi świeczkami.

Dopiero w ostatniej szufladzie znalazłem dwa nienaruszone grzejniki i jedną stopioną do połowy stołową. Dobre i to.
Wcisnąłem je do kieszeni swetra i skierowałem się do kuchni chcąc zaparzyć sobie kawę. Czekała mnie długa upojna noc spędzona w romantycznej atmosferze, z Szekspirem i jego dziełami - potrzebowałem kofeiny, koniecznie.
Ostrożnie zapaliłem smukłą białą świeczkę i postawiłem czajnik na gazie szukając kubka.
Za oknem wciąż grzmiało, deszcz z zawzięciem uderzał o okiennice a niebo co kilka sekund rozjaśniały białe iskry przyprawiające mnie o drżenie.
To nie tak, że się bałem. Zawsze lubiłem burzę, fascynowała mnie, uwielbiałem zapach, który po sobie zostawiała, zupełnie jakby zmywała cały brud zalegający na ziemi. Ale od pewnego czasu przynosi ona jedynie bolesne wspomnienia ściskające serce, odrywające umysł od rzeczywistości, zamiast tego wciskając w głowę zatarte obrazy uśmiechu, muśnięcie miękkich warg, dotyku ciepłych dłoni czy czułego spojrzenia.
Z rozmyślań wyrwał mnie cichy pisk czajnika.

No...właśnie o tym mówiłem.
Zalałem kawę i trzymając palącą się świeczkę przed sobą ruszyłem w drogę powrotną do pokoju.
Nie zdążyłem nawet pożądnie wejść do środka o zamknięciu drzwi nie wspominając, kiedy przeszło mnie dziwne uczucie.
W pomieszczeniu panowała dziwna atmosfera przyprawiając mnie o szybsze bicie serca, a konkretniej - okno było zamknięte.
Zrobiłem krok do przodu wytężając słuch i wzrok a wtedy - o Matulo - w obrębie ciepłego płomienia świeczki znalazła się blada twarz przysłonięta czarnymi mokrymi włosami spod których obserwowały mnie ciemne oczy bez wyrazu.
Dopiero wtedy moje serce zabiło szybciej.
Wydarłem się upuszczając kubek, który przy spotkaniu z ziemią roztrzaskał się na kawałki oblewając moje stopy wrzątkiem, wtedy oczy postaci powiększyły się, w moją stronę powędrowały blade ręce o szczupłych dłoniach i długich palcach, które mocno chwyciły za fałdy przewieszonego przez moje ramiona i głowę koca. Wtedy już nawet nie krzyczałem, ja wszedłem w ultradźwięki drżąc z przerażenia.
- Ej no już spokojnie - odezwała się  postać o dziwnie znajomym głosie.
I wtedy mnie olśniło. Tak dopiero wtedy.
Omal nie upuściłem również świeczki kiedy zdałem sobie sprawę kto przede mną stoi, kto mnie nastraszył i kto się do mnie uśmiecha. Ta wiedza nie pomogła mi jednak w sensownym wyłowieniu się, nie mówią nawet o ułożeniu zdania, dlatego stałem przed Nezumim rozdziawiając usta jak ryba.
- No..- odezwał się ponownie gładząc mnie po głowie - już spokojnie nie wiedziałem, że taki z ciebie siusiumajtek.
Chciałem mu coś odpowiedzieć, ale nie wiedziałem co konkretnie dlatego milczałem wpatrując się w jego oczy, w których szalały radosne ogniki.
- Ej Shion wszystko gra? Zyjesz?
Słowa nadal nie przychodziły mi do głowy więc zamiast nich zdecydowałem się na czyny.
Objąłem stojącego przede mną chłopaka upuszczając świecę której knot zgasł w rozlanej na ziemi kawy i wtuliłem twarz w jego szyję. Dopiero wtedy poczułem łzy na policzkach.
Wyższy objął mnie ciepłymi ramionami przyciągając do siebie mocno, do utraty tchu.
- Przepraszam..-wyszeptał nad moim uchem, ale byłem w stanie odjęknąć jedynie czymś co miało brzmieć jak "to nic" ale efekt końcowy odbiegał od założenia.
Nie miałem pojęcia co robić, dłonie które zacisnąłem na jego ramionach nie przestawały drżeć, do głowy nie przychodziło nic mądrego, myśli nie mogły ułożyć się logicznie nie wierząc w to co się dzieje.
On wrócił! Wrócił..do mnie.
Stanąłem na palcach kiedy on wypowiadał moje imię i na ślepo połączyłem nasze wargi po czym odsunąłem się o kilka kroków.
- Oi coś taki szybki? - mimo, że go nie wiedziałem to jestem pewien, że się uśmiechał.
- Trzy lata - odparowałem odzyskując władzę nad mową - czekałem trzy lata.
Nic mi nie odpowiedział.
- Gdzie byłeś?
- W pobliżu...obserwowałem Cię.
Tym razem to ja się nie odezwałem zamiast tego po raz kolejny decydując się na ślepy atak. Dosłownie.
Pokój rozjaśnił piorun ukazując mi stojącego parę kroków dalej Nezumiego, którego dzięki światłu udało mi się spoliczkować by następnie znów do niego przyledz popychając go na łóżko.
Nie oponował tylko śmiał się przygarniając mnie do siebie.
- Uderzasz jak baba
- Zachowujesz się jak dzieciak
- To ty się wydarłeś
- Myślałem, że ktoś się włamał
- Kto inny byłby na tyle głupi żeby Cię odwiedzać?
Chciałem znowu go walnąć, ale wyprzedził mnie pocałunkiem, słodkim i pożądliwym zupełnie innym niż dotychczas co wymusiło we mnie dreszcze.
Nim zdążyłem się zorientować niebiesko włosy zdarł ze mnie koc i sweter stawiając mnie przed sobą na wpół nagiego. Miałem co do tego mieszane uczucia, ale nie chciałem oponować zamiast tego..oddałem się chwili i jemu.
Jego ciepłe szorstkie dłonie błądziły po moim ciele aż nie znalazły rozporka i nie rozpięły go. Potem przeturlał się tak, że wylądowałem pod nim i z dumnym uśmieszkiem usiadł na moich biodrach, a to był dopiero początek...
.
.
.
.
Rano obudziłem się w ciepłych objęciach i poczuciem lekkiego dyskomfortu w dolnych partiach, ale nie przeszkadzało mi to.
Cały pokój przesiąknięty był zapachem kawy, wosku i potu co tworzyło uczucie duchoty, ale byłem zbyt leniwy, aby wstać i otworzyć zamknięte przez Nezumiego okno.
- Mm..obudziłeś się już? -usłyszałem ciche mruknięcie nad uchem
- Yhm..- obróciłem się przodem do chłopaka uśmiechając się.
Koniec, końców dopiero teraz miałem okazję mu się przyjrzeć.
Wydoroślał, to na pewno, chyba nawet bardziej niż ja, co jest nieco dołujące, do tego urosły mu włosy, ale oczy pozostały te same - zuchwałe pełne radosnych iskierek.
- Co się tak patrzysz? Podobam Ci się? - uśmiechnął się podpierając głowę na dłoni.
- Tylko trochę - odparłem muskając jego wargi własnymi.
- O, a co to było?
- Pocałunek na dzień dobry.

Ten dzień tak jak i poprzedni, był pełen ciepłych kolorów, świeżego powietrza i bieganiny. Tego dnia wróciłeś do mnie i zostałeś.


5 komentarzy:

  1. No i jak ja mam cię nie kochać jak ty mi takie piękne opka piszesz?? No jak się pytam?! Pisz mi więcej Nezushi'ego plz~ Będę cię wielbić do końca życia jak to zrobisz.. Albo w sumie.. *myśli* DAJ MI W KOŃCU ROZDZIAŁ!! ILE TY MI KARZESZ CZEKAĆ JESZCZE?!? *wkurw*No i tak.. Ogólnie to mi możesz dzieś tam wstawić tom scenke erotydżną.. Ja ją z chęcią przeczytam *porusza sugestywnie brwiami*~
    Jest późno i nie mam weny na komentarz, więc to by było na tyle z mojej strony [ale ja nigdy nie mam weny na komentarz, więc no ten..]
    Pozdrawiam, ślę wene i czekam na kolejną notkę :**

    OdpowiedzUsuń
  2. uwielbiam NezuShi, niestety mało jest w otchłaniach internetów opowiadań, w których udałoby się zawrzeć coś sensownego, jednocześnie nie wyzbywając się charakterów naszych panów kochanych. A tutaj? REWELACJA, chcę więcej NezuShi od Ciebie, przez tę miniaturkę obejrzałam anime po raz pierdyliadry. Ogółem komentarz powinnam zostawić od razu, ale zapomniałam, jak poleciałam oglądać... ^.^; Wybaczysz~?
    Stęskniłam się za możliwością przeczytania czegoś tak subtelnego, pełnego uroku, ale nieprzesadzonego w żadnym kierunku. Naprawdę, dzięki za takie malutkie przyjemności. Każde małe "coś" spod twojego pióra/klawiatury mogę przyrównać do słodkiego ciastka, a to ciekawe, bo żadne opko nie zostało przecukrzone xD Jest idealnie~! ♥
    A gdyby to NezuShi miało być ciastkiem, byłoby kawałkiem tortu urodzinowego mojego Oniichana, któremu wczoraj stuknęło trzydzieści-cośtam lat (xd co ze mnie za siostra nawet nie wiem ile ma lat xd). Był taki mhmmmmmmmmmmmmm...~ Śmietankowy, słodki, ale bez przesady, biszkopcik puszysty i soczysty, zero suchoty. I tak bardzo bardzo bielusi. Biel naprawdę podkreśla cnotliwość. Omo, jaka szybka jestem, nie? xD Biel podkreśliła cnotliwość tortu, NezuShi i całego twojego bloga (haha, jezu, o czym ja gadam...) Perfekt!

    Dobra, idę, bo serio się zniesmaczysz moim komentarzem, który robi się z każdym słowem coraz dziwniejszy.

    OdpowiedzUsuń
  3. :3 z nimi jeszcze też nic nie miałam okazji czytać. Albo źle szukałam albo kolejny ubogi fandom. Doujinshi szczególnie mnie z nimi zawsze zawodziły, bo jak dla mnie psuły ich charaktery.
    Jakie to było fajne spotkanie po latach! Szalenie mi się podobało, że padli sobie w miłosne objęcia;D

    OdpowiedzUsuń
  4. A co z tym wypracowaniem i Hamletem! Ja się domagam wyjaśnienia XD I czemu skoro znalazł baterie to nie mógł szukać latarki? Może by znalazł szybciej niż świeczki... nawet jeśli baterie był zużyte nie szkodziło spróbować prawda -3-
    Wybacz nie za bardzo wiem co jeszcze powiedzieć... one-shot świetny jak zwykle (w końcu na tym blogu wszystko jest świetne). Ja tam już trochę z nimi czytałam, ale powiem Ci to jedna z lepszych rzeczy. Normalnie ich charaktery ludziom się w dziwny sposób rozjeżdżają, a tu było świetnie.
    Weny~....

    OdpowiedzUsuń
  5. Emm hejka ^6^
    No to tak weszłam, wzięłam ostatni czyli No.6 *^* czytam i umieram <3 No boże to było cudowne #.# Piszesz genialnie ^^To wszystko...te pomysły, opisy, bohaterowie...AWWW <3 ^^ mam nadzieje, ze ja tez tak kiedyś będe pisać *marzenia* ... No idę czytać dalej i domagam się więcej No.6 *^*

    OdpowiedzUsuń

Czytasz = Komentujesz = Motywujesz ♡