Ogłoszenia parafialne

;u;

2016-10-30

wtorek, 13 października 2015

|DRRR miniaturka: Pustka|


Witam.
Na samym wstępie chciałam zaznaczyć, że po za tą miniaturką planuję napisać w tym tygodniu coś jeszcze, ale do tego są mi potrzebne głosy w ankiecie, która znajduje się  z boku.
Co do tekstu...Nie miałam na niego pomysłu, pisałam na bieżąco, całość jest pewnie chaotyczna, i może trudna, do zrozumienia, ale cóż..nie miałam konceptu, więc interpretacja jest waszą indywidualną sprawą. Sens jest tylko głęboko schowany

Zapraszam.
Z szarego nieskończenie ogromnego nieba wiszącego nad moją głową niczym kostucha, siąpię diamentowy deszcz obejmujący mnie swoim zimnem, i wilgocią przeżerającymi do kości. wprowadzającymi moje ciało w drżenie, pokrywającymi policzki czerwienią, zmuszającymi do pocierania dłonią o dłoń, upodabniając mnie do siebie.
Ulice ciągnące się przed moimi oczyma zieją pustkami, gigantyczne bloki straszą pustymi oczodołami okiennic opuszczonych mieszkań, latarnie stoją sztywno spowite w narastającej ciemności.
Za mną piętrzy się złomowisko śmieci, z którego co chwilę wybiegają wielkie wygłodniałe szczury wożące na plecach zapewne cały pułk kleszczy, i pcheł, w oddali słychać strzały z dwururki, stary stróż zapewne znowu się nudzi, i załatwia te roznoszące choroby paskudy.
Wokół mnie jest  pusto, słońce schyla się ku zachodowi powoli, i systematycznie przykrywając okolicę kocem mroku. Jeżeli, to nie odzwierciedla mojego samopoczucia, to nie wiem, co mogłoby to zrobić.
Spuszczam wzrok strosząc ramiona jak gdyby miało mnie to ogrzać, i sprawdzam godzinę.

17:39. Klient rozmyślił się, i nie przyjechał na umówione spotkanie, na którym miałem przekazać mu mozolnie gromadzone informacje. Zrezygnował, albo leży gdzieś zimny, i samotny załatwiony przez kogoś komu się nie podobał.
Nie wiem, ale tak czy siak idę do domu.
Odwracam się na pięcie, i omijając złomowisko szerokim łukiem kieruję się z powrotem do centrum miasta pełnego ludzi, głośnego, i jasnego.


Tik tak, tik tak, kolejne minuty, godziny, dnie mijają jedne za drugim cicho, niezauważalnie, życie przechodzi jakby obok mnie, czas przecieka przez palce, motywacja przychodzi coraz żadziej, kupka dokumentów na biurku wciąż rośnie w odróżnieniu do mojego zapału.
Jest październik, dni robią się coraz krótsze, i zimniejsze, ale życie ludzi na zewnątrz nie zwalnia ani na chwilę. Tym się różnimy.

Siedzę przed jednym z okien w moim biurze, i podziwiam mikroskopijnych ludzi gdzieś tam na dole, nieustanny krzyk telefonów odbija się echem w mojej głowie, ale ja się nie ruszam. Niech sobie dzwonią. Co chcą? Nie wiem. Czy mnie to obchodzi?  W obecnej chwili  raczej nie wiele.
W mojej klatce piersiowej tkwi ciężka, i dusząca pustka, umysł bez przerwy spowity mgłą otumanienia, myśli nieustannie w galopie, nieprzespane noce dają o sobie znać poprzez drżenie rąk, i ciemne wory pod oczami.

Nie chcę wychodzić na zewnątrz, nie chcę się nikomu pokazywać, nie chcę uciekać przed tym tlenionym idiotą, nie mam ochoy na odbieranie telefonów, na uganianie się za obcymi ludźmi. Co mnie oni obchodzą? Dlaczego miałbym zawracać sobie głowę ich problemami, troskami czy chwilami radości? Dlaczego miałoby mnie to obchodzić?

Mam dość.

Godzina goni godzinę, dzień mija po dniu, poranna kawa już tak nie cieszy, odroczone plany nie smucą, świat wokół mnie zapadł w letarg wciągając w to również mnie., wychodzenie na miasto staje się coraz trudniejsze.
Wwiercone we mnie spojrzenia ludzi mijanych na ulicy denerwują mnie, na co się gapią? Czego ode mnie chcą? Uważają się za lepszych?

Mijają kolejne dni, potencjalni klienci uganiają się za mną jak psy, w półświatku krążą plotki o mojej śmierci, Shizuo kilka razy próbował wyważyć drzwi mojego apartamentu drąc się jak palony żywcem.
Ale nie potrafię się tym przejąć. Wypaliłem się? Ja, Orihara Izaya? Najwidoczniej.
Idę ulicą na umówione spotkanie, z nieba pada deszcz ze śniegiem, na zatłoczonych chodnikach rośnie poziom paskudnego szarego błodzka, robotnicy nie są w stanie nadążyć z sypaniem soli. Z każdej strony atakują mnie jasne, i migoczące reklamy,w powietrzu wisi smród spalin, wokół bez przerwy słychać krzyki w różnych językach.

Telefon w mojej kieszeni zaczyna wibrować, na horyzoncie pojawia się jasna czupryna tonąca w obłokach szarego dymu, którego sam widok sprawia, że czuję go głęboko w płucach.
Zatrzymuję się biorąc głęboki wdech, zaciągając się zapachem potu mijających mnie nieznajomych, ich perfum, wody kolońskiej czy jedzenia, które ze sobą niosą i krzywię się wewnętrznie.
Nie wiem co się ze mną dzieje, ostatnie tygodnie sprawiają wrażanie oglądanych z boku, jedyne co wiem, to, to, że mam dość, tak zwyczajnie.
Nie mam pojęcia dlaczego, wiem tylko, że mam dość.
Więc chodź już do mnie.

----------------------------------------------------
Cóż...tak to wygląda, mi osobiście, się to nie podoba (a czy mi się kiedykolwiek podobało coś co sama napisałam?) Nie wiem czy oddałam emocje w przystępny sposób, czy widać to przygnębienie, i wszechobecną chujozę...wiem jedynie tyle, że nienawidzę ff gdzie Izaya zachowuje się jak trzynastolatek z depresją, bo nie mógł obejrzeć swojej ulubionej bajki, dlatego weźmy to po prostu za narodziny Roppiego...to tyle ;3; Podzielcie się swoją opinią.

7 komentarzy:

  1. PIERWSZA <3 Ojej jak pięknie xD Powinnaś być dumna z tego co piszesz <3 Wszystko jest pięknie i zrozumiale opisane xD Myślałam że teraz na blogu nie będzie nic przez chwilkę. A tu proszę!!! Niespodzianka xD Ślicznie wszystko jest!!! :) Nie przejmuj się niczym pisz dalej xD WENY!!! No to Ciao <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo podobają mi się opisy otoczenia, jak i sam nastrój panujący w tej miniaturce. Oddałaś stan ogarniający Izaye w sposób realistyczny i prawdziwy. Nie ma tu naciąganego, wyolbrzymionego cierpienia, jak w wielu przypadkach, jest właśnie pustka. Chłód, który otumania zmrażając i niszcząc wszelkie emocje, aż do momentu, gdy pozostaje sama obojętność. Widzę progres pod względem interpunkcji, jednak stawiasz przecinki przed " i ", stawia się je przed nim, tylko, gdy coś np. wyliczasz, a i wtedy zaczynasz je stawiać dopiero przy drugiej sztuce. " którego sam widok sprawia, czuję go głęboko w płucach. " tutaj brakuje mi " że " przed " czuję ".
    Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Osobiście gdzieś w połowie tekstu narodziła się w mojej głowie osobista interpretacja twojego tekstu, ale czytałam dalej i wszyscy chuj jasny strzelił. Narodziny Roppiego.. W sumie coś takiego mogłoby być, nawet prawdopodobne. Wszyscy to było opisane właśnie w takim Roppisiowym stylu. Nagle wszystko się posypało, ludzie i życie zaczęły go nudzić, a nawet gonitwy z Shizu-chan'em nie sprawiały mu już przyjemności. Zdecydowanie dało się wyczuć to całe przygnębienie związane z jego przemyśleniami. Mówiła już setki razy, więc powtórzę po raz sto pierwszy , że naprawdę uwielbiam twoje opisy.
    Czekam na kolejną notkę od ciebie i Pozdrawiam~

    OdpowiedzUsuń
  4. Ooooh kocham kiedy chłostasz mnie słowami <3
    Jakoś w połowie zaczęłam ryczeć. Ten tekst jest przesiąknięty smutkiem, mrokiem i tytułową pustką. Kocham Cię za to. "Pustka" jest jednym z Twoich lepszych tekstów jakie przeczytałam, pokazujesz tutaj wszystkie swoje zalety - emocje wyważone w idealny sposób, nie zrobiłaś z niego zapłakanego emo dziecka z podciętymi żyłami, ani nie karmiłaś nas sztucznością typu "byłem taki sam...świat mnie nie rozumiał...smutek jest moim bytem" To co tutaj przedstawiłaś było tak cholernie prawdziwe, nie przekolorowane, że po prostu nie wytrzymałam i poryczałam się. Kocham cię za to, anonimka ma racje - Bądź z tego dumna, całość jest po prostu piękna, opisy otoczenia a potem spacer na mieście...no cudo.
    co jeszcze mi się poodbało, to to, że włączyłaś w to pracę Izayi, co pokazało rozmiar jego em..depresji? i mimo, że wszyscy tego oczekujemy, to nie zroiłaś z tego 100% Shizayi tylko po prostu przedstawiłaś nam złamanego Izayę. No i oczywiście moje ukochane niedopowiedzenia <3 ile czytelników tyle interpretacji.
    Nie wiem co jeszcze ci powiedzieć, przeczytałam to wczoraj, ale nie byłam w stanie napisać komentarza dzisiaj też mi kiepsko idzie...Dlatego po prostu życzę Ci weny i będę grzecznie czekać na więcej tego typu dzieł :3
    Pozdrawiam, i weny!!

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja tam dosłownie zgadzam się ze słowami bezkształtnej masy. Nic dodać nic ująć - opisy są przepraszam za wyrażnienie, ale - zajebiste.
    Naprawdę, mimio, że czytam wiele ff to twoje opisy otoczenia biją wszystko. Czuję je, czuję jakbym była tam obok i czuła to zimno.
    Świetne, pasowało do mojego nastroju... do tego takie jesienne.. zimnowe. Chandra!
    Masz racje, przemiana w Roppiego jest świetnym określeniem. Ostatnie zdanie mnie złapało za serduszko ♥
    I... lubię takiego Izayę/Roppiego. Ta "faza przejściowa" jest intrygująca.
    Nie wiem co jeszcze dodać... może to, że zagłosowałam w ankiecie xd tak, zgłaszam swoje zamówienie (?)
    Dobrze, jako że nie mam weny na komentarz (co musisz mi niestety wybaczyć ;-;) chyba zakończe go bez przedłużania x3

    PS śliczne cuś po prawej stronie~ ♡♥♡

    OdpowiedzUsuń
  6. Ślicznie przedstawiony upadek człowieka i jego znudzenie światem... ale naprawdę mocno nie pasuje mi to do Izayi... cóż narodziny Roppiego chyba był naprawdę świetnym określeniem.
    Nie wiem naprawdę co powiedzieć.
    Weny~...

    OdpowiedzUsuń
  7. łooooo, to było godne. Emocje pokazane perfekcyjnie dobrze, jak na mnie. Wczułam się w klimat i bohatera. Umiesz wyłapać z życia rzeczy, które bardzo dobrze odzwierciedlają sytuację. Lubię to :D *łapaka w górę* Twoje pisanie mnie przekonuje^^ no i piękne, piękne opisy <3 i czuć artyzm i oddanie rzeczywistości.

    OdpowiedzUsuń

Czytasz = Komentujesz = Motywujesz ♡