Cóż, w każdym razie mam nadzieję, że są tu jacyś fani c: W przyszłym tygodniu - albo jutro, nie wiem - pojawi się jeszcze szot z OC, który miał być już w zeszłym tygodniu, ale nie udało mi się go skończyć ;u; obiecuję go od końcówki zeszłego roku, w ankiecie 6 osób zagłosowało na tak, więc postaram się wam to ładnie wynagrodzić, a może nawet przedstawię kogoś nowego c:
Nie przedłużając, mam nadzieję, na jakiś minimalny odzew od osób, które to przeczytają ;n;
Zapraszam!
Zapach świeżej krwi i
chloru, ręce, uda i poszatkowane torsy wylewające się z bębna pralki na
dopiero co umyte białe kafelki, posoka rozlewa się między nimi, wsiąka w
już bordowe fugi, cuchnie zgnilizna.
Smród, ściskający gardło
strach o własne życie, chory uścisk na drobniutkich ramionach,
szaleństwo wlewane do głowy przez suche wargi przesuwające się po płatku
ucha.
Niekończący się koszmar
grany pod dyrygenturą pojeba o podkrążonych oczach, symfonia krzyków i
łamanych kości szatkowanych kończyn.
Wrzask niosący się echem po domu, dwa w gwoli ścisłości.
Jeden kobiecy dochodzący
z piwnicy, drugi mój, zduszony przez zaciskające się na gardle
szorstkie dłonie, przez kolano miażdżące klatkę piersiową i smród
śmierci wypełniający płuca.
Koszmar.
Ciężar jego ciała, moje imię szeptane coraz głośniej i głośniej kiedy mnie miażdży trzymając za nadgarstki.
Wieczne cierpienie dziurawione piszącym dźwiękiem jakby alarmu. A może dzwonka do drzwi?
Nie wiem.
Nie wiem.
Ale nikt się nie dobija, nikt nie biegnie na ratunek, prywatne piekiełko kończy się na linii wyrytej wraz z końcem schodów.
To wszystko, te dźwięki - to tylko omamy.
To tylko...
Koszmar.
Uderza mnie. Nie tak
mocno jak myślałem, ale doskonale czuję kształt jego dłoni na policzku,
powtarza moje imię, obejmuje twarz dłońmi. lekko potrząsa próbując
ożywić zwłoki.
- Bum!
Czarna woda rozprasza
się kiedy podrywam się do siadu, znika obraz zalanej krwią łazienki,
pojawia się skryta w półmroku sypialnia i twarz Sangwoo przed moją, nie
słyszę więcej krzyków odbijających się od ścian, są tylko nasze ciężkie
oddechy.
- Już dobrze - wzdycha z ulgą gładząc mnie po włosach - to był tylko sen Bum...
Niewiele myśląc uderzam
go w zmęczoną twarz, tak mocno jak tylko potrafię i podczas gdy Sangwoo
pada na materac łapiąc się za złamany nos, ja w pośpiechu przesuwam się
na skraj łóżka i gotowy na upadek wystawiam ręce przed siebie, aby
podeprzeć się o ścianę.
Nic takiego jednak się
nie dzieje. Nie upadam, stoję na własnych nogach, a kiedy patrzę w dół
nie zauważam na nich bandaży, nie ma spódnicy, są bokserki, zamiast za
małej koszulki - za duża, pachnąca Sangwoo. Dotykam szyi i brody. Nie
czuję blizn, skóra nie jest skryta pod bandażem.
Koszmar?
Obracam się przez ramię próbując uspokoić szalejące serce.
Myślałem, że będzie przy mnie w ułamku sekundy, że mnie uderzy, zgwałci, ale Sangwoo nawet nie drgnął.
Pozostał na łóżku patrząc na mnie ze strachem w oczach, palcami uciskał krwawiący nos
- Bum...słońce -
przysuwa się bliżej, powoli, jakby ostrożnie , a kilka bordowych kropel
kapie na blado niebieską pościel brudząc ją - spokojnie, to był tylko
sen.
Sen?
Wsuwam palce w wilgotne
od potu włosy, uderzenia serca odbijają się echem w mojej głowie, kolana
drżą, za czołem kręci się karuzela chorego śmiechu.
Opadam miękko na materac
między nogami Sangwoo, jego ramiona mnie obejmują, tak czule jakbym był
najcenniejszym co ma, jego usta całują mój obojczyk, krew skapuje na
materiał, nasze palce kończą skrzyżowane.
To tylko koszmar.
Wspomnienie już nie istotnej, burzliwej przeszłości.
Jak mogłem zapomnieć, że dołączyłem do jego opery jako drugi dyrygent?
Ou...
OdpowiedzUsuńKilling Stalking porzuciłam, ale chyba do niego wrócę tak z ciekawości.
Dlaczego twoje teksty są takie intrygujące? x.x
No heloł heloł again!
OdpowiedzUsuńNaprawdę myślałaś, że mnie to ominie? Ooo nie! Nie pozbędziesz się mnie tak prędko!
Także jestem, zapalenie tchawicy zaleczone, Killing Stalking przeczytane (co choroba robi z człowiekim, żeby wszystkie rozdziały przeczytać jednego dnia) I wiesz co… do ostatniego rozdziału i końcowej sceny wiadomej nie wiedziałam co jest w tym komiksie takiego zajebistego XD
Także ten, miniaturka dostaje duuużego plusa! Sympatyczna. Świeżutka niczym soczek. Aż się przyjemnie czytało! Ale cóż to nowego… xd I ten ostatni akapit, jakże wymowny w kontekście zakończenia pierwszej części komiksu! A to odniesienie do "dyrygenta"! Aż mi się gorąco zdobiło! (yyy obecnie jestem na momencie podniecania się Kompozytorem z Behawiorysty Mroza)
Więc, to chyba tyle! Wybacz nie jestem w stanie poprawnie artykułować swoich myśli xd Btw, to śmieszne, o akurat pisze sporego shota z Badou i Heine i jego fabuła jest podejrzanie podobna do Killing Stalking… Hmm
Dobra, to tyle. Weny!