Ogłoszenia parafialne

;u;

2016-10-30

niedziela, 1 stycznia 2017

Yuri On Ice - Otayuri - History Makers

Ayyy, hey :D
Witam w nowym roku, oby 2017 był mniej popierdolony c:
Na wstępie chcę podziękować za waszą aktywność pod poprzednim postem, od razu się lepiej pisze :3
Mam nadzieję, że dzisiejszy post wam się spodoba, ja sama jestem nieco niepewna bo dawno nie pisałam tak długiego tekstu jeśli chodzi o ff, no ale trzeba zacząć się przestawiać, bo mam zamiar napisać w końcu jakieś opowiadanie.
Zapraszam!




Od kiedy Viktor i Yuri odeszli z występów solowych i zajęli się duetami, a Chris zakończył karierę mogłoby się wydawać, że bankiety odbywające się po finałach Grand Prix w końcu nabiorą swojego poważnego wydźwięku, którymi starały się charakteryzować, a konfiskowanie telefonów i kamer nie będzie dłużej konieczne, ponieważ teoretycznie nic zawstydzającego nie powinno wyjść na światło dzienne.
Nawet w obecności Phichita, który od dobrych trzech lat bywał regularnie na każdym z nich.

Niestety.
Trzy lata temu koronę po Nikiforovie przejął Plisetsky, co komentatorzy podkreślali na każdym kroku.
Koronę po Nikiforovie.
Dopiero w tym roku przywdział swoją własną bijąc wyznaczony przez siebie rekord światowy, wykonując salto w tył z lądowaniem na jednej nodze, co dotychczas udało się tylko jednej kobiecie i było nazwijmy to...nie do końca legalne i rzadko praktykowane przez wysoki stopień niebezpieczeństwa.

Oczywistym więc było, że Pilsetsky w końcu podejmie wyzwanie, pytanie w tej sprawie brzmiało zatem "kiedy?" a nie "czy?"
Yakov omal nie dostał zawału, a Otabek niemal stracił głos krzycząc na niego z wydzielonych dla łyżwiarzy miejsc, ale było warto.
Och było.
Złoty medal, kółeczko dziennikarzy, telefon od rozemocjonowanego Viktora i niezrozumiały jazgot Katsukiego w tle, oraz własny tytuł i wyjście z cienia poprzedniego króla.
No i uśmiech Otabka kiedy bił mu brawo dusząc swojego upiornego misia.

Skoro o Altinie mowa, warto wspomnieć, że po kilku kieliszkach dobrego szampana jego wiecznie niezadowolona mina rozjaśniała się nieco, a pozory dystansu między nim a Jurjim przestawały obowiązywać zastąpione przez wzajemne przyciąganie.
Yakov z niemałym przerażeniem obserwował jak z roku na rok ta dwójka coraz bardziej się do siebie zbliża, dokładając mu siwych włosów i lat z każdą wymienioną między sobą czułością.

Po osiemnastych urodzinach Jurachtki miał wrażenie jakby był najstarszym żyjącym człowiekiem na świecie, pozostawało tylko czekać na swój potwierdzający to dyplom.
Przez większą część bankietu panował umowny spokój, Jurji przez jakiś czas za poleceniem Lili chodził od kółeczka do kółeczka, wymieniając z każdym krótkie uprzejmości, żeby nie wyjść na gbura, zabawa zaczęła się kiedy po odbębnionej robocie dosiadł się do już zamroczonego Otabka z nową butelką alkoholu.

Wybiła północ, światła przygasły, na parkiecie zostały tylko niedobitki z niską zawartością krwi w alkoholu, wśród nich wirujący radośnie Jura i Bek nie patrzący na nikogo innego jak tylko na siebie.
Śniade dłonie nie mogły oderwać się od drobniejszego ciała stale trzymając je blisko siebie, usta napędzane alkoholem bredziły coś do ucha blondyna mieszając kazachski z rosyjskim, przez co ten rozumiał średnio co drugie słowo kiedy dopisało mu szczęście.
Nie żeby Rosjaninowi to przeszkadzało, sam nadał brunetowi tempo picia , teraz śmiał się tylko kiedy postawniejszy brunet opierał na nim ciężar swojego ciała i opowiadał jak bardzo podobał mu się jego występ i jak bardzo wystraszył się przy szalonym kroku nowego mistrza.
Plisetsky cieleśnie może i wydoroślał, ale w głębi duszy pozostał małym wrednym dupkiem, co Altin w gruncie rzeczy doceniał.

Szkliste czarne oczy z swego rodzaju zauroczeniem studiowały doroślejszą twarz Jury, którego z biegiem czasu mógł widywać coraz rzadziej, przez częste treningi, wywiady i inne rzeczy takie jak na przykład odległość.
Kazachstan i Rosja na mapie były stosunkowo blisko, jednak tylko na niej i czasami na bankietach czy wspólnych próbach, kiedy próbowali swoich sił w duecie na pustym lodowisku.
Starał się wiec zapamiętać każdy szczegół, patrzył na jego duże oczy o kolorze wzburzonego morza, trudnego do opisania, ale pięknego.
Zatrzymał wzrok na pełnych truskawkowych wargach, kciukiem przesunął po alabastrowej skórze, czoło oparł na jego ramieniu palcami drugiej dłoni przesuwając po złotych włosach sięgających już za łopatki.

Westchnął.
- Jesteś taki... әдемі* Jura, wiesz?
- A ty jesteś schlany - blondyn zaśmiał się cicho - chodź się przewietrzyć - dodał kiedy Altin podniósł głowę, aby na niego spojrzeć.
- A pójdziesz ze mną? Nie chcę iść sam.
- Tak pójdę z tobą.
- To mogę iść.
- To chodź.
I ruszyli chwiejnym korkiem w stronę drzwi wyjściowych, ich karykaturalne odbicia mnożone na tysiące odbijały się w złotych żyrandolach wiszących pod sufitem, spojrzenia zaciekawionych łyżwiarzy powędrowały za ich plecami, a lustrzane odbicie zostało uwiecznione na telefonie Phichlita.
Yakov zadrżał i już miał ruszyć za uczniem kiedy na jego ramie opadła drobna sucha dłoń, a chłodne zielone oczy przewierciły go na wskroś.
Kto jak to, ale Lilia miała dar przekonywania jak nikt inny.

Mijały jednak kolejne minuty, parkiet pustoszał progresywnie z sekundy na sekundę, włączono część oświetlenia, talerze zaczęły znikać z małych stolików zabierane przez obsługę, a Jury i Beka jak nie było tak nie było.
Yakov zaczął wygrywać tylko sobie znany rytm na kolanie byłej żony, czuł, że jego zirytowanie jak i strach o ucznia rośnie z każdą chwilą.
Przecież on jest od niego większy, może mu coś zrobić.
Albo co gorsza namówi na coś głupiego.
Wziął głęboki wdech i jakby nieświadom tego co robi oparł pomarszczoną z lekka dłoń na udzie byłej baleriny.
A ona tylko na nią patrzyła czując znajomy szum w głowie i sercu, do których nie chciała się przyznać sama przed sobą.
- Pójdę zobaczyć co z nimi - odezwał się nagle odstawiając kieliszek, który trzymał w drugiej dłoni - może leżą gdzieś i nie mogą wstać - dodał widząc wyrzut w oczach czarnowłosej, na co ta westchnęła i pokręciła głową.

Mężczyzna podniósł się powoli i ruszył w stronę wyjścia mijając podpitych niedobitków, którzy krążyli po sali robiąc chyba tylko jako utrudnienie a nie z konkretnego powodu.
Założył płaszcz i wyszedł na zewnątrz rozglądając się w mroku przecinanego przez latarnie uliczne i lampy oświetlające ściany budynku.
Mrużył oczy rozglądając się po okolicy, idąc z wolna, zaglądał za krzewy zdobiące okolice, od czasu do czasu zadarł głowę w górę, aby spojrzeć na usiane drobnymi gwiazdkami atramentowe niebo.
Zrobił dwie dobre rundy zanim zdecydował się wrócić na salę.
Mogli w końcu się minąć, albo w ogóle poszli do hotelu.

I faktycznie, znalazł ich.
W pierwszej chwili serce podeszło mu do gardła, zacisną dłonie w pięści i był gotów ruszyć do ataku na Kazachstańskiego Bohatera kiedy ten złapał drobne ramiona Jurachtki i zaczął coś do niego krzyczeć przez muzykę.
Myśl zmieniła się jednak w realny plan kiedy dotarł do niego sens słów bruneta uwieszonego na młodym Rosjaninie.
"Ucz mnie Jura!"
Nie..Juratchka na miłość boską.
Błysk w turkusowych oczach, lekko uniesione ramiona. Szok.
Jest nadzieja.
"Tak!"
Och nie.
Kto by pomyślał, że historia aż tak lubi się powtarzać.

* Piękny

4 komentarze:

  1. O borze, borze, borze, borze...
    Ratujcie me toptające serce, bo chyba zawału dostałam od tego marcepanu ♥
    Otayuri to zdecydowanie coś co uwielbiam chyba nawet bardziej od Vikturi, a w twoim wykonaniu wszytko wydaje się jeszcze bardziej nabierać kształtów ♥
    Jak kiedyś wpędzisz mnie do grobu, to znajdę cię i dopilnuję, abym nie była jedyną twoją ofiarą :')
    To miał być komplement...
    Weny, czasu i checi
    Kokon

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak to szło? "W trakcie pisania shota probuję naprawic malzenstwo Yakowa i Lili"? XD boze czytalam to juz dwa razy dzisiaj (w sumie to jest trzeci) I jak zwykle nie pisze komentarzy (bo je znasz) to tu same palce porwaly sie do pisania. Otayuri (przez ciebie zostal mi Yuribek) bedzie mi sie snil...oby byl tak dobry jak ten tekst

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobra, ogłaszam się legalnym czytelnikiem tego bloga, bo opo mnie zmiażdżyło. I pójdę czytać resztę, tylko nie dziś, bo mnie emocje rozpierają.
    Właśnie, jak już mowa o emocjach i tym wszystkim. Temperament opowiadania jest wbrew pozorom spokojny, ale podczas czytania miałam ochotę biec gdzie się da, jakbym nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Chcę krzyczeć, bo tyle piękna, i jednocześnie nie chcę krzyczeć, bo po przeczytaniu tego nie wiem, co ze sobą zrobić. Taka jakaś dziwna mieszanka emocjonalna, jak się moje wypowiedzi w całość złączy x'd
    Ale na ogół to było nieziemskie. Naprawdę, kolejny ff, w którym zakochałam się bez granic i idę czytać jeszcze raz. Po prostu to się ceni - ten wspaniały nastrój, styl, jakim się posługujesz... AJ NID MOA (OTAJURIJ) *-*
    Plus końcówka, która mnie w sobie rozkochała jeszcze bardziej niż reszta. Taaak, niech ta historia się powtórzy - to by było takie piękne z tą parą <3
    Dobra, nie ma się co więcej rozpisywać, tym bardziej na telefonie (spłoń i przypadnij, autokorekto). Więc powiem tylko, że jest to po prostu cudo, nic dodać, nic ująć, rozpłynęłam się <3
    Życzę dużo weny~ I dziękuję, bo przy okazji sama jej trochę zdobyłam dzięki temu opowiadaniu >u>
    Nożyczki z Tobą ✂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aaah, dziękuję!
      Bardzo się cieszę, że zdecydowałaś się zostać, oraz że tekst tak ci się podobał :D
      Mam nadzieję,że inne też przypadną ci do gustu <3
      Pozdrawiam!

      Usuń

Czytasz = Komentujesz = Motywujesz ♡