Ogłoszenia parafialne

;u;

2016-10-30

niedziela, 30 października 2016

Oneshot - Poranek

Ah.
Hey.
Jeśli ktoś jest ciekaw co się odjebało z poprzednią wersją, to powiem po prostu, że po tych kilku godzinach stwierdziłam, że mi się nie podoba. Hłeh.
Jeśli ktoś czytał, to uspokajam, że to jest zupełnie inna historia.
Mam nadzieję, że was nie zawiodłam i nie zniechęcicie się do moich ciotek ;n;

Zapraszam.



Sobota, siódma rano.
Słońce wybudza się, wstaje powoli, leniwie jakby od niechcenia.
Nieśmiało chowa się za lasem zerkając jedynie znad koron drzew. Do samotnego domku na wzgórzu prowadzi błotnista droga usiana pułapkami w postaci dziur i kamieni.

Gdzie by nie spojrzeć, widać jedynie las mieszany pogrążony  w ciszy, ukryty we mgle.
Na zapuszczonym podjeździe stoi czarny Rolls Royce bez zapasowego koła z boku, na masce leży kilka kolorowych liści, które wyglądają jednak jakby ktoś własnoręcznie je tam umieścił.

Trzy schody prowadzące do podwójnych drzwi, dwie pary butów stojące w holu, jeden duży płaszcz przewieszony przez metalową poręcz i drewniane schody prowadzące na górę.
Dalej korytarz, na lewo salon  z zakrytymi przez prześcieradła meblami, bawiącymi się w duchy, na prawo nieduża kuchnia z jedzeniem, na blacie kuchennym i stole.
Potem kurz miesza się z muzyką, na drewnianej podłodze pojawiają się ubrania.
Dwie pary spodni, jedna koszula, marynarka...

Za drzwiami w sypialni na końcu korytarza przed światem chowa się dwóch mężczyzn, drobniejszy siedzi na skraju łóżka, ubrany w za dużą na siebie koszulę i trzymając w kościstych palcach papierosa, patrzy przez okno, na przeciwko.
Drugi, wyższy siedzi za kochankiem i obejmując go w pasie obdarowuje szyję i kark delikatnymi, czułymi pocałunkami, na które złotogłowy okazyjnie reaguje cichymi westchnieniami. 

Skradające się po wytartych dębowych panelach promienie słońca, zaczynają już powoli podgryzać metalowe nogi ramy łóżka stojącego na przeciw wyjścia na taras.
Bordowe grube zasłony zostały odepchnięte na boki, a ich końce zalegaj na ziemi skulone w kurzu.
Hen daleko na horyzoncie nad koronami drzew, maluje się różowy pas stopniowo, ku górze przechodzący w błękit i niemalże biel, a dzięki osłonie mgły wszystko jest jakby przytłumione, delikatniejsze.
Ulotne.

Pożółkłe liście z nielicznymi pomarańczowymi plamami leżą na opustoszałym ogrodzie przysłaniając zaniedbaną trawę.
Pod sufitem wokół żyrandola krąży szary dym uciekający z rzeżącej się końcówki papierosa i tańczy on z nuconą przez gramofon melodią.
Biała kołdra leży ściśnięta w głowie łóżka, pogniecione prześcieradło tworzy swój własny obraz malowany światłem i cieniem.

Pod mężczyzną, którego złote włosy tworzą artystyczny chaos stoi filiżanka po kawie, do której zrzuca teraz popiół papierosowy, a na szafce obok łóżka, opróżniona do połowy butelka czerwonego wina, do której szyjki co chwilę podfruwa maleńka muszka, która przysiada na szklanej powierzchni by po chwili odlecieć zygzakiem, lub stracić równowagę i wpaść do środka topiąc się w ciszy.

Leon wzdycha cicho uwalniając wielką chmurę gryzącego dymu, unosi ramiona, głowę odchyla w tył i opierając ją na silnym ramieniu zamyka oczy.
Na jego skroni ląduje wilgotny pocałunek, potem na policzku, szczęce, Jack zmienia nieco pozycję, obejmuje go mocniej wsuwając szorstkie dłonie pod należącą do niego koszulę, którą zabrał i założył na siebie blondyn.

Surre uchyla powieki, wsuwa palce w słomiane włosy i uśmiecha się lekko kiedy wąskie wargi przylegają do jego własnych smakując je.
- Obrzydliwe - mówi szeptem śmiejąc się lekko kiedy Bertrand odsuwa się na milimetry.
- Pff - zielonooki parska cicho rozbawiony wywracając oczami.
Niebieskooki podnosi się lekko i schyla, aby zagasić peta w fusach.
Kręgi kręgosłupa, łopatki i żebra odznaczają się pod napiętą przez ruch koszulą, dłonie Jacka gładzą szczupłe plecy, jego powieki opadają do połowy, wąska warga zostaje zagryziona.

Drobniejszy uśmiecha się lekko zerkając na mężczyznę znad ramienia. Bławatkowe oczy zdają się mienić w padających na arystokratyczną twarz promieniach słońca, a Jack musi używać całej samokontroli, aby powstrzymać się przed wycałowaniem porcelanowej skóry ukochanego.
- Jak długo chcesz tu zostać? - pyta zielonooki ponownie obejmując drobniejszego w pasie.
- Do zajebania.
Przeciągłe westchnienie.
- No dobrze. Do wtorku.
- Sądzisz, że damy radę tak długo się ukrywać?
- Jasne, przecież schowałem nasz samochód - blondyn mówi takim tonem jakby było to oczywiste. A nie jest.
- Mówisz o tych pięciu liściach, które rzuciłeś na maskę?
- Było ich więcej niż pięć Jack.
- No dobra, z sześć.
- Powiedz mi, czy ty chcesz się ze mną pokłócić?
Cichy śmiech, uścisk umacnia się, palce muskają odsłoniętą skórę
- Wybacz.

Leon patrzy na kochanka z udawanym wyrzutem zabawnie marszcząc przy tym nos.
- Może oddasz mi koszulę? - Bertrand w końcu postanawia zaatakować przygryzając płatek jego ucha.
Niebieskooki zdejmuje ubranie bez słowa protestu i podaje je mężczyźnie zostając zupełnie nagi.
- Bezsens - stwierdza po tym jak partner odrzuca koszulę na ziemię.
- Hm?
- Teraz mi zimno.
- Zaraz cię rozgrzeje.
- Och w to nie wątpię ty lamusie.
- Ale podziałało.
- Jestem łatwy z rana.
- Jasne.


Słońce niepostrzeżenie zakradło się w głąb pokoju przylegając do beżowych ścian, dym opadł, na płycie skończyła się muzyka, kołdra została zrzucona na ziemię, dwa kształty zmieniły się w jeden.
Uda szeroko rozłożone dodatkowo przytrzymywane przez śniade dłonie pod kolanami.
Ciche i głośniejsze jęknięcia, ciężkie sapanie i skrzypienięcia materaca uginającego się w tempie ruchu bioder.

Złote włosy rozlewają się na poduszce dając diabłu aureolę, palce wbite w ramiona, wilgotne pocałunki i złotolita jesień za oknem z szalonym wiatrem na czele, który z pasją rzuca liśćmi, kilkoma z nich trafiając w zaparkowany samochód.

Z takim kamuflażem do wtorku nie znajdzie ich żadna żywa dusza.

8 komentarzy:

  1. Zapominasz o przecinkach przed imiesłowami, ale ogólnie to jestem zakochana w twoim stylu pisania. Piszesz tak poetycko, tak lekko się to czyta... ♥
    Serio, rozpływam się za każdym razem jak coś od ciebie czytam. Piękne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojeju dziękuję bardzo, tak mi miło ;0;

      Za przecinki przepraszam, jestem małym głupim gnojem i nie mogę się nauczyć, ale robię co w mojej mocy naprawdę ;n;

      Usuń
    2. Znam ten ból, ale powoli się uczę, choć nadal popełniam błędy to jednak jest lepiej. Znacznie lepiej.

      Usuń
  2. Leon chodź niech cię wyru… wyściskam. Boże jak ja go kocham. Serio. Kocham go. Koooochaaaam! Myślisz, że Jack mi go pożyczy? Tylko na tydzień, obiecuje!
    Co ja mam do tych bezczelnych cyników? Czemu wszyscy jakich mam okazję poznać są tak zajebistymi personami?
    A teraz przejdę do stylu, który chyba tu odsłonił swe najpiękniejsze oblicze. Rany, dawno nie czytałam tekstu który by tak… płynął. Który byłby jak zniewalająca muzyka (o! akurat mi się history maker z yoi odpaliło xd) obejmująca mnie w ciasnym uścisku i nie puszczająca aż po ostatni enter. To niesamowite. Uwielbiam Twoje teksty i chodź powarzałam to już po stokroć, nie boję się raz jeszcze. One są po prostu wspaniałe.
    I czekam na więcej. Zdecydowanie. Nawet jeśli czas mam tak ograniczony i wieczorem zamiast spiąć dupę i coś przeczytać lub napisać po prostu ide spać to zawsze wrócę i wyleje swoje słabej jakości flaki pod tekstem.
    Przytulam

    Ps, gdzieś tam mi uciekły przecinki i zauważyłam dwa błędy językowe xd jeden to na pewno "patrzy przez okno na ścianie" powinno być "w" lub w ogóle zrezygnować ze ściany i pozostać na oknie i jego lokacji. Ale to nie ważne. Nie niszczy to magii tekstu więc nie zalicza się to rżących xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że ktoś tu czytał pierwszą wersję ( ͡° ͜ʖ ͡°).
      Jack ma gówno do powiedzenia, jak Leon będzie chciał przyjść to przyjdzie xd

      Dzięki twoim słowom cały dzień zacieszam, naprawdę cholernie się cieszę, że tak się podoba, bo spędziłam nad tym tekstem masę czasu i zależało mi na nim ;u;.
      Dziękuję.

      Już poprawiam to nieszczęsne okno xd Coś mi nie pasowało w tym zdaniu, ale nie umiałam inaczej ubrać słów ;n;
      A przecinki w tym, to już zupełnie inna bajka, zawsze miałam z nimi problemy, ale przy tym tekście zupełnie duch przecinka mnie opuścił xd

      Przytulam.

      Usuń
    2. Niestety, nie zdążyłam przeczytać pierwszej wersji ;-; historia mnie zjadała i wypluła dopiero w piątek.
      *wyciąga świeżutkie, pachnące camele*
      Chodź Leonku, chodź~ Ciocia Eio da fajeczkę~ Chodź pooglądamy koteczki~
      Cieszę się, że zacieszasz c:

      Usuń
    3. No to jestem w szoku, bo w pierwszej Leon też chciał, żeby Jack go wydy---ukochał xd
      Wysyłam go zatem w delegację, ale kotki w piwnicy to on już z ojczymem oglądał, więc... ;w;

      Usuń
    4. O Boże… Leon chodź cię utulę biedaku!
      Czekam na więcej, bo widzę że historia zawiła c:

      Usuń

Czytasz = Komentujesz = Motywujesz ♡